17 stycznia 2015

Tak jak lubie ;)

Witamy was wszystkich zebranych przed maszynkami zabierającymi wam jakieś 50% życia w nowym, zapewne dużo gorszym ale i na pewno "droższym", nowym 2015 roku!
Mamy nadzieję, że święta spędziliście nie w gronie barszczu winiary z proszku i biednej nikomu nie winnej rybki za piątkę z kauflanda, jednocześnie MAJĄC nadzieję, że tegoroczny Igriskoj wpadł do głowy, rozwalając korkiem sufit :)
Cześć wam i czołem!


____________________________

Zaczynamy dzisiaj styczniowo od czegoś dla zagorzałych, nieco ubogich kawiarzy. Znowu produkt instant, znowu coś do kubka i znowu coś poniżej 2,00zł.
Mowa o  3 w 1: My coffee- tak jak lubię, które z wielkim przytupem weszło na lewiatanowskie (myślę, że nie tylko) półki pod patronatem firmy jaką jest DecoMorreno.


Produkt na pierwszy rzut oka dość "ogarnięty" jeśli chodzi o grafikę. Wybija się dość pośród innych na półkach, jednak niewiele mu brakuje, aby dorównać wyglądem serii kaw instant MOKATE (które swoją drogą są niewiarygodnym shitem i wybitnym niewypałem- fu). Jednak to, co zachęciło mnie do kupna to raz: cena- 1,99 zł, dwa: marka! DecoMorreno to nie jest byle jaki Puchatek czy inny ChocoDrink produkujący kakałka tak o, tylko jest to dość porządna firma, robiąca dobre kakao, dobre czekolady i inne produkty- bo ciemne i prawdziwe- a nie słodzone.
Dodatkowo kawa (Arabica) w komplecie miała załączone ciasteczka, co mnie- uzależnioną od cukru bestię pod wpływem babskiej chandry- bardzo uradowało.

Podchodziłam dość sceptycznie do zawartości- po recenzji Milkowej kawy z proszku mało co mnie mogło zaskoczyć. A jednak!
Proszek jak proszek. Pachniał nie szczególnie- głównie proszkiem do pieczenia i jakąś esencją kawową- to wszystko. Zalałam grzecznie wodą i nagle boom!

Dobra, tak de facto to gówno się stało, ale chciałam użyć elementu napięcia :D.

Cały beżowy proszek zaczął trochę bardziej przypominać kawę- zarówno konsystencją jak i aromatem, który dość szybko rozprzestrzenił się po całej kuchni.
Niestety nie lubię czarnych kaw, więc modliłam się, żeby była tam chociaż namiastka mleka/śmietanki/whatever, bo byłby problem. Ale na pomoc przyszły mi ciasteczka!
Właśnie, bo o nich nic nie wspomniałam. Byłam przekonana, że ciasteczka kładzie się na pięknym, białym, sterylnym spodeczku na swojej pięknej, białej, sterylnej  filiżaneczce tak jak to przykładnie zrobiono na opakowaniu, jednak nie! Spryciarze i na ciasteczka mają zastosowanie. Otóż owe ciastka trzeba wkruszyć do filiżanki.
Tak.
Musiałam przeczytać ten element instrukcji trzykrotnie aby upewnić się czy mój mało pojmujący móżdżek dobrze odebrał tę informację.
Pierwszą rzeczą (i chyba jedyną) która jest śmiechu warta na tym etapie to..ilość tych ciasteczek i ich stan.
Po wielkości opakowania w jakim się znajdowały, ilości powietrza w jakim sobie latały, miałam znikomą nadzieję, że będzie ich nieco więcej.


Zatrważająca ilość trzech sztuk ciasteczek lekko cytrynowych (kruchych) po prostu rozwaliła mnie na przedbiegach. Ale cóż! Pokruszyłam! Tym samym syfiąc pół kuchni okruszkami, bo niestety moje zdolności manualne nie są na aż tak wysokim poziomie.
Szkoda tylko, że po wsypaniu kawa zmieniła się w wielce...nieapetyczną.

Pianki ni ma, zapachu ni ma, jedyne co jest to dłonie w okruchach.

Sam smak oceniłabym w skali 1-10 na 8,5. Napój dobry, ciastka wzbogacają jednak smak i mogłam go wypić mimo że była to czarna Arabica! Yay! Minusem jest sam widok i to, że po wystygnięciu jest praktycznie nie do wypicia. Kawa na 2,5 minuty- co dla mnie jest dość marnym czasem.
Jednak bądź co bądź wolę pyszną self-made latte z ekspresu polarnego. 


Produkt ten znajdziecie jeszcze w 3 innych wariantach. Bodajże Latte, Cappucino i Mocca. Ręki za tamte sobie uciąć nie dam, szczerze wątpię, że w Latte uzyskacie piętrowość w szklance- ale ja tam się w sumie nie znam.
Z samej tabelki wynika wielkie G. Wypiłam 103kcal i wzbogaciłam moje sadełko w bonusowe 3,5 grama tłuszczyku na zimę. Nic tylko się cieszyć.
Oczywiście napój może zawierać śladowe ilości SELERA (co jest dość ciekawym zjawiskiem), gorczycy, jaj, sezamu i uwaga uwaga...naszych ukochanych orzechów! Poza tym powszechne emulgatory E-tysiącpińćsetstodziewięćset, aromaty, a samej Arabiki całe 2%.
W zasadzie patrząc na smak i jest całkiem w porządku. A że produkt polski- bo z Wadowickiego MASPEXU, to tym bardziej mówimy tak i kupujemy.
Pijcie!



dzięki za przekroczenie 5000 wyświetleń
wielkie dzięki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

co myślisz?