Jeszcze raz przepraszam za nieobecność, ale jednak coś tak cudownego i zarazem niepotrzebnego jak matura kompletnie pochłonęło całe moje jestestwo i od jakiegoś tygodnia ktoś mi brzydko mówiąc podpierdala godziny życia w taki sposób, że nie ma na nic czasu.
Dzisiaj chciałabym wam przedstawić cukierki, które są tak świetne, że aż szkoda było ich tutaj nie umieścić.
MUMSY!
Coś tak świetnego, że aż trudno uwierzyć że jest na wagę w Biedronce za 19,99zł za kilo. Na spróbowanie wzięłam garść cukierków (jako słodki dodatek do obiadu jakim była bułka z serkiem 'delikate'), bo akurat były przy kasie w kartonie, i zapłaciłam za tę garść 2,50. Ktoś powie- dużo! Ja powiem- najpierw spróbuj sknero!
Cukierek z wyglądu taki niepozorny, fioletowe opakowanie, polska nazwa (przyznaje się, zniechęciła mnie, ale i tak kupiłam), przypomniały mi trochę serię słodyczy catburry, które były odwiecznym niespełnionym marzeniem mojego dzieciństwa, więc długo się nie wahałam.
Otwieramy! Dobre dobre dobre. Pachnie czekoladą, i to TĄ CZEKOLADĄ. Kategoria: ta czekolada znaczy, że coś nie jest zrobione ze zlewek z taśmy produkcyjnej, ewentualnie mieszanką wszystkich czekolad zlanych w wielkanocnego zajączka tudzież świątecznego Mikołaja.
Pierwszym błędem jakim zrobiłam: z przyzwyczajenia zaczęłam łapczywie gryźć.
Okazuje się że mumsy (jak to mogłam sprytnie wydedukować po nazwie) to świetne mordoklejki! W środku znajdziecie karmel/toffie (nie wiem czym się to różni, jestem amatorem- wybaczcie),który tak..cudownie się rozpływa i przy okazji włazi w zęby, że nie da się tego opisać słowami.
Z moich prywatnych, niezobowiązujących porad: jak weźmiecie do ust, to lekko go przygryźcie i pozwólcie mu się rozpłynąć na podniebieniu. Bajka! A potem to już do końca, obscenicznie, jak to mówi moja babcia cyckajcie cuksa.
Co do jakichkolwiek wartości odżywczych....don't have any fucking idea. Były to cukierki pakowane, czyli te 'luz', bardzo być może że znajdziecie je zapakowane gdzieś na sali, nie zagłębiałam się w to. Nie mam pojęcia ile mają kalorii, ile mają cukru a ile sodu oraz czy mają śladowe ilości orzechów i soi: warto zgrzeszyć i zjeść. Szczególnie, że po jednym bardzo szybko chce się drugiego, także nie proponuję siadać z nimi przy komputerze, bo nawet nie zauważycie jak znikną, a zamiast nich znikąd wyrosną fioletowe papierki ;)
Polecam polecam i jeszcze raz polecam.
A co do niespodzianki....już jest na warsztacie, wiemy co, wiemy jak, nie wiemy tylko komu i kiedy!
Szykujcie się na coś do wygrania!
Dzięki Wam skusiłam sie na MUMSY.... musze przyznać że dawno lepszych cukierków nie jadłam!
OdpowiedzUsuńGdybym nie przeczytała zachęcającej opinii na Waszym blogu to do dzisiaj żyłabym w nieświadomości że istnieją tak pyszne cukierki.... Dzięki Wam wielkie ! :)