30 stycznia 2015

KONKURSIWO!

WITAJCIE !

Wybaczcie za jednodniowy poślizg, natomiast mieliśmy z Olą bardzo dużo na głowie! 
Przejdźmy jednak do rzeczy, jak pokazuje nasz niezawodny licznik wybiło ponad 5500 wyświetleń!
Nie jest to jakaś astronomiczna liczba, ale jednak pokazuję że ktoś nad jednak czyta, dlategóż
przygotowaliśmy dla naszych czytelników konkurs! :)

Zasady są bardzo proste, a zatem!

Należy udostępnić nasz fanpage na waszym facebooku :> 


Następnie napisać pod najnowszym postem na naszym fanpage'u :

Jaką najdziwniejszą rzecz zjedliście w swoim życiu i w jakich okolicznościach się to odbyło ! :)


Przejdźmy do nagród !  fanty od Kuchnie Świata :)

1. Miejsce 


Kuleczki o smaku Guavy prosto z Filipin !

2. Miejsce 


Połączenie herbaty z Coca-Colą !



Skromnie bo skromnie ale warto, bo ciekawe rzeczy do skonsumowania ! 
Tym bardziej że  w przyszłości nie wykluczamy kolejnych konkursów z gadżetami już naszej marki :)

ZAPRASZAMY !




22 stycznia 2015

Beskidzki Grill !

Wiiiiitooojcie !

Cały czas się zastanawiam czego jeszcze nie recenzowałem, ale postanowiłem spróbować czegoś po co rzadko sięgam by przegryźć.
Specjalnie przechadzając się pomiędzy półkami w sklepie chciałem wybrać coś najbardziej dziwnego, dziwne połączenie smaków, nazwy, kolorów.
I dosłownie na linii moich oczu znalazły się...

Beskidzkie Orzeszki... o smaku Barbeque..
Po orzeszki sięgam bardzo bardzo bardzo rzadko.. ale te jakoś zwróciły moją uwagę, a smak też jest godny uwagi.

1. OPAKOWANIE



Jak zresztą zawsze na początku omawiamy kwestie grafiki, czcionek, kolorów.
Myślę że 3 różne czcionki mogą wprowadzić mały dysonans... Jeśli już robimy ten produkt, to 
róbmy go porządnie i jednolicie.
Kolory nie budzą większego zastrzeżenia, orzeszki te same co w opakowaniu, jedynie co boli to znów 80% powietrza w takiej torebeczce.
Co do zdjęcia szaszłyków... Nie wiem co za debil je tam umieścił, może mają dodać apetytu ?
Może próbują uświadomić że to smak szaszłyków niż samego Barbeque? Ciężko stwierdzić.

2. ŚRODEK


No właśnie, przejdźmy do środka.
Specjalnie zrobiłem takie ujęcie żeby się wydawało, że tam tych orzeszków jest  multum.
Niestety tak nie jest, (tak jak wyżej napisałem) większość paczki wypełnia powietrze. Jednak w ostatecznym rozrachunku nie jest tak źle, bo po otwarciu wita nas miły, dość pikantno-słodki zapach, co na starcie jest dobrym znakiem.

3. ORZEEEEESZKI !


Smak ! Który jest po prostu dziwny... 
Szczerze- sam nie wiem jak zinterpretować w tym przypadku słowo Barbeque na opakowaniu..
Sos barbeque? Nieeeeeeee... w żadnym wypadku nie przypomina to tego smaku. Barbeque grill...? Powiedzmy, że idziemy dobrym tropem, ale czy to smak pieczonych warzyw połączonych ze smakiem mięsa.. Czyli naszego szaszłyka który jest na opakowaniu? Czy tylko patyczka z szaszłyka połączonego z panierką ziołową?
Z przykrością stwierdzam że nie..
Tak na prawdę to smak słodkiej papryki, z nutką czegoś ostrzejszego, bliżej przeze mnie nie określonego.
Co do wielkości orzeszków, albo raczej orzeszków w mundurkach to jest całkiem sympatycznie. Panierka dość gruba, bardzo chrupka, całkiem okej, ale ludzi którzy szukających jakichś większych i szerszych niuansów smakowych oraz zapachowych raczej nie przekonają, mimo niskiej ceny.

4. PODSUMOWANIE


Koniec końców, mimo kilku wad orzeszki oceniam dość wysoko.
Mimo kilku niedociągnięć w kwestii smaku - na odwrocie opakowania skład powala na kolana 
(papryka, bekon, pomidor)- można uznać, że te wszystkie składniki razem można zaliczyć do tych z dość dziwnym smakiem w tej konfiguracji.
Myślę, że to świetna przekąska do piwa, jako że same słone orzeszki smakują dość... sucho, to te są wręcz idealną opcją, bo możemy sobie nieco podniebienie połechtać innymi smakami.
Co do samej ceny, za taką paczuszkę zapłacimy ok 2,70 zł w sklepie który swoje "Value" mierzy niebieskimi paskami na swoich towarach, czytaj Tesco. 
Dobre na wycieczki, do pracy, do piwa, do filmu ogółem mówiąc- są uniwersalne.


17 stycznia 2015

Tak jak lubie ;)

Witamy was wszystkich zebranych przed maszynkami zabierającymi wam jakieś 50% życia w nowym, zapewne dużo gorszym ale i na pewno "droższym", nowym 2015 roku!
Mamy nadzieję, że święta spędziliście nie w gronie barszczu winiary z proszku i biednej nikomu nie winnej rybki za piątkę z kauflanda, jednocześnie MAJĄC nadzieję, że tegoroczny Igriskoj wpadł do głowy, rozwalając korkiem sufit :)
Cześć wam i czołem!


____________________________

Zaczynamy dzisiaj styczniowo od czegoś dla zagorzałych, nieco ubogich kawiarzy. Znowu produkt instant, znowu coś do kubka i znowu coś poniżej 2,00zł.
Mowa o  3 w 1: My coffee- tak jak lubię, które z wielkim przytupem weszło na lewiatanowskie (myślę, że nie tylko) półki pod patronatem firmy jaką jest DecoMorreno.


Produkt na pierwszy rzut oka dość "ogarnięty" jeśli chodzi o grafikę. Wybija się dość pośród innych na półkach, jednak niewiele mu brakuje, aby dorównać wyglądem serii kaw instant MOKATE (które swoją drogą są niewiarygodnym shitem i wybitnym niewypałem- fu). Jednak to, co zachęciło mnie do kupna to raz: cena- 1,99 zł, dwa: marka! DecoMorreno to nie jest byle jaki Puchatek czy inny ChocoDrink produkujący kakałka tak o, tylko jest to dość porządna firma, robiąca dobre kakao, dobre czekolady i inne produkty- bo ciemne i prawdziwe- a nie słodzone.
Dodatkowo kawa (Arabica) w komplecie miała załączone ciasteczka, co mnie- uzależnioną od cukru bestię pod wpływem babskiej chandry- bardzo uradowało.

Podchodziłam dość sceptycznie do zawartości- po recenzji Milkowej kawy z proszku mało co mnie mogło zaskoczyć. A jednak!
Proszek jak proszek. Pachniał nie szczególnie- głównie proszkiem do pieczenia i jakąś esencją kawową- to wszystko. Zalałam grzecznie wodą i nagle boom!

Dobra, tak de facto to gówno się stało, ale chciałam użyć elementu napięcia :D.

Cały beżowy proszek zaczął trochę bardziej przypominać kawę- zarówno konsystencją jak i aromatem, który dość szybko rozprzestrzenił się po całej kuchni.
Niestety nie lubię czarnych kaw, więc modliłam się, żeby była tam chociaż namiastka mleka/śmietanki/whatever, bo byłby problem. Ale na pomoc przyszły mi ciasteczka!
Właśnie, bo o nich nic nie wspomniałam. Byłam przekonana, że ciasteczka kładzie się na pięknym, białym, sterylnym spodeczku na swojej pięknej, białej, sterylnej  filiżaneczce tak jak to przykładnie zrobiono na opakowaniu, jednak nie! Spryciarze i na ciasteczka mają zastosowanie. Otóż owe ciastka trzeba wkruszyć do filiżanki.
Tak.
Musiałam przeczytać ten element instrukcji trzykrotnie aby upewnić się czy mój mało pojmujący móżdżek dobrze odebrał tę informację.
Pierwszą rzeczą (i chyba jedyną) która jest śmiechu warta na tym etapie to..ilość tych ciasteczek i ich stan.
Po wielkości opakowania w jakim się znajdowały, ilości powietrza w jakim sobie latały, miałam znikomą nadzieję, że będzie ich nieco więcej.


Zatrważająca ilość trzech sztuk ciasteczek lekko cytrynowych (kruchych) po prostu rozwaliła mnie na przedbiegach. Ale cóż! Pokruszyłam! Tym samym syfiąc pół kuchni okruszkami, bo niestety moje zdolności manualne nie są na aż tak wysokim poziomie.
Szkoda tylko, że po wsypaniu kawa zmieniła się w wielce...nieapetyczną.

Pianki ni ma, zapachu ni ma, jedyne co jest to dłonie w okruchach.

Sam smak oceniłabym w skali 1-10 na 8,5. Napój dobry, ciastka wzbogacają jednak smak i mogłam go wypić mimo że była to czarna Arabica! Yay! Minusem jest sam widok i to, że po wystygnięciu jest praktycznie nie do wypicia. Kawa na 2,5 minuty- co dla mnie jest dość marnym czasem.
Jednak bądź co bądź wolę pyszną self-made latte z ekspresu polarnego. 


Produkt ten znajdziecie jeszcze w 3 innych wariantach. Bodajże Latte, Cappucino i Mocca. Ręki za tamte sobie uciąć nie dam, szczerze wątpię, że w Latte uzyskacie piętrowość w szklance- ale ja tam się w sumie nie znam.
Z samej tabelki wynika wielkie G. Wypiłam 103kcal i wzbogaciłam moje sadełko w bonusowe 3,5 grama tłuszczyku na zimę. Nic tylko się cieszyć.
Oczywiście napój może zawierać śladowe ilości SELERA (co jest dość ciekawym zjawiskiem), gorczycy, jaj, sezamu i uwaga uwaga...naszych ukochanych orzechów! Poza tym powszechne emulgatory E-tysiącpińćsetstodziewięćset, aromaty, a samej Arabiki całe 2%.
W zasadzie patrząc na smak i jest całkiem w porządku. A że produkt polski- bo z Wadowickiego MASPEXU, to tym bardziej mówimy tak i kupujemy.
Pijcie!



dzięki za przekroczenie 5000 wyświetleń
wielkie dzięki!