27 marca 2014

zapiekankowo by tesco!

Nigdy wcześniej nie myślałem że będę recenzował zapiekanki, ale musiał się zdarzyć ten pierwszy raz!
Powód był jeden , zabrakło mojej ukochanej lazanii w stonkowym dyskoncie co mnie bardzo zasmuciło..
Więc zmuszony byłem skorzystać z innego marketu...
.....I na początku muszę przyznać że był to wielki błąd.. a za chwilę dowiecie się czemu.


OPAKOWANIE : 

Myślę że czytelnicy pamiętający post o pizzy znajdą kilka podobieństw - po pierwsze na oczy rzuca się kolor różowy który również opanował pudełko z pizzy , kolejną rzeczą jest piec i najważniejsze sama zapiekanka pokazana w rogu.. Szkoda że to zdjęcie innej zapiekanki niż ta, która jest w opakowaniu..
Drugą rzeczą jest waga która ma się nijak do tego, ile waży zapiekanka.

PO WYJĘCIU Z OPAKOWANIA





Jak widać nie zachwyca wyglądem... czarno i czerwono od pieczarek i szynki... Sera ilości znikome.
Warto wspomnieć że opakowanie jest ok. 5-8 cm dłuższe niż zapiekanka, więc pozostawia wiele do życzenia. Załóżmy, że zrobili to po ty, by zapiekanka mogła oddychać.

PO UPIECZENIU 



 Po wyjęciu z piekarnika wyglądają bardzo apetycznie  - nie powiem. 
Tak dokładnie dodałem od siebie więcej sera bo to czym była zapiekanka posypana nie wystarczyło mi do przełknięcia.
A więc próbujemy...  Pierwszy gryz - Nie czuć nic oprócz pieczarek który wg. mnie były maczane albo w occie albo w spirytusie. Smak koszmarny..Właściwie było czuć aromat sera który wcześniej dodałem.. Szynki praktycznie nie czułem...sama chemia proszę Państwa. 
Odnośnie ciasta , chyba było najbardziej udane , przy 220 stopniach i 10 minutach pieczenia było lekko chrupkie i nie gumiaste.

PODSUMOWANIE 

Koniec końców doszliśmy do kresu męki  Pańskiej, czyli ogółu gryzów przez które przeszedłem zjadając 1,5 bagietki ( drugie pół już po prostu odpuściłem..) 
Mimo niskiej ceny- 2,09 zł / szt. jakość wg. mnie powinna być jednak na CIUT wyższym poziomie (chociażby więcej sera, no weźcie..) to i tak chyba mogłem się spodziewać takiego smaku, a w zasadzie braku smaku. Szkoda, że opakowanie nie jest przezroczyste, by na prawdę zobaczyć co kryję się pod tą kuriozalną grafiką. 
Ale! Gdyby rozmrozić ją całkowicie i zdrapać wszystko, aby otrzymać samo ciasto i dołożyć samemu składniki, wtedy to już staje się całkiem ciekawą opcją- ale też (automatycznie) droższą. :)
To już tyle z mojej strony ! 


Stay Tuned !


18 marca 2014

Zestaw na wieczorny chillout.

Przyznam, że od kilku dobrych miesięcy polowałam na okazję, żeby kupić sobie piwo z niższej półki, i koniec końców stało się! Dzisiaj na tapetę wrzucamy zestaw na wieczorny chillout przy filmie, czyli Piwo marki Piwo (znaczy się Tesco Value) oraz chrupki serowe tegoż samego producenta.


Zacznijmy od chrupek! Chrupki jak chrupki, ani to specjalnie nie napcha człowiekowi żołądka, w zasadzie istnieje tylko po to, aby w ustach mieć smak inny niż po goryczce piwa. Tutaj mamy chrupki serowe, i powiem Wam, że ser było czuć! Zakupione za 2,19zł chrupki serowe miały dużo wspólnego z serem. Dobrze zajmuje ręce podczas oglądania filmu, niekoniecznie polecam dla dwojga przy filmie z głośników z laptopa: bo strasznie chrupią i przy słabej jakości dźwięku wiele sobie nie posłuchacie ;)



Co do składu, nie mam większych zastrzeżeń, bo w końcu jest to kasza kukurydziana (czyli coś co w dużej ilości idzie w biodra) wymieszana z olejem i różnej maści zapachami i wzmacniaczami w proszku. Opakowanie zawiera 5 porcji, czyli na całe opakowanie mamy 2625kcal, 150g tłuszczu, 11,5g soli i duużo duużo więcej bardzo zdrowych składników których nie chce przeliczać, żeby się nie załamać
Z drugiej strony- no co tu się dziwić!





A teraz, to na co czekałam przez spory okres czasu PIWO TESCO VALUE.

Piwo, moim zdaniem bardzo niedocenione, a praktycznie nie różniące się w smaku z konkurencją. Myślę że nas wszystkich odrzuca tylko i wyłącznie puszka i jej....toporność. W końcu wszyscy w supermarketach jesteśmy wzrokowcami! Weźmiemy to, co jest kolorowe, z floresami, ma błyszczącą puszkę i czcionkę bardziej zaawansowaną niż Arial 32p. Tutaj to akurat mogę się zgodzić, bo mogliby coś zrobić z opakowaniem, bo bynajmniej nie przyciąga potencjalnych konsumentów- z wyjątkiem żuli (a szkoda!)


Za rzeczony napój wyskokowy zapłaciłam całe 1,39zł. Słownie: złoty trzydzieści dziewięć. Tak, takie piwa istnieją i tak, takie piwa da się wypić! Powiem więcej. Takie piwa mogą nawet smakować! Mając skalę porównawczą, naprawdę widać niewielką różnicę smaków między tym, a droższym piwem, w smaku da się go określić jako "trochę słabszy Kasztelan". Trochę, nie znaczy bardzo. Spokojnie, to nie są siki ;) Piwo 4-ro procentowe, także myślę że przyzwoicie jak na taką cenę, składu nie ma co opisywać, bo chyba każdy wie, co się składa na złoty napój. No i nareszcie jakiś produkt jest wyprodukowany w "normalnej" miejscowości! Na odwrocie znajdziemy miejsce wyprodukowania: Warszawa! Sukces, w końcu nie jakieś Kozie Brody, Preclowice albo inne Rybki Dolne :D Nikła ilość białka, tłuszczu, błonnika, sodu. Nic tylko chłonąć!




No i co najważniejsze: pijąc piwo, wspieramy jeden z nielicznych TANICH polskich produktów, także chociaż tutaj bądźmy (ekonomicznymi) patriotami i kupujmy to, co polskie.

13 marca 2014

Sok przecierowy- cudo!

Po dłuższej nieobecności- wracamy!

Tym razem z...sokiem. Sokiem przecierowym, którego jestem wielką fanką od pierwszego łyka.
Przyznam się, że kupiłam tak z głupa, żeby sprawdzić jak to własnie wygląda w tym Lewiatanowskim standardzie. I powiem, że pozytywnie dobrze wygląda! Za butelkę soku marchew-malina-jabłko 750ml z wesołym...zającem w jeansach zapłaciłam całe 1,99zł na promocji. Dodam, że sok ten kupiłam przedwczoraj z zamiarem opublikowania recencji wcześniej, jednak trochę nie wyszło. Sok zwyczajnie nie dotrwał do domu :)

Opakowanie nie jest takie najgorsze! Nawet ten króliko zając jest w jakimś stopniu przekonywujący! Może i rożni się od Pysia czy Kubusia (którego smak trochę się jednak zkiepścił w miarę upływu lat...), ale zapewniam was, że w środku nie widać większej różnicy.
Sok sokowi nie równy, jak to wiadomo, więc przejdźmy do smaku!

Byłam przygotowana na zgrzyt przeróżnych proszków i cukru między zębami..a tu nic! Konsystencja soku może i pozostawia wiele do życzenia (nie jest on na tyle gęsty, jak byśmy chcieli- ale z drugiej strony nie chce się tak bardzo pić!), ale w smaku może konkurować z wysokopółkowcami. Na prawdę, nie żałuję tych dwóch złotych, bo była to dobra inwestycja ;) Czuć marchewkę i jabłko, malinę w ciut mniejszym stopniu, ale po chwili po połknięciu, jak się pojeździ językiem po podniebieniu, to i malinę idzie wyczuć. Co ciekawe, sok ten jest wzbogacany witaminą C! Mimo, że nie jest to jakiś wzorzec, prosto z wyciskarki, z miąższem i fruwającymi szczęśliwymi witaminkami w szklanej butelce, to serio daje rade! 

Jeśli chodzi o skład:
I tutaj zaczyna się zabawa! W soku PRZECIEROWYM po podsumowaniu, znajdziecie całe, oszałamiające 55% rzeczywistych przecierów (kolejno: marchew 32, maliny 14, jabłka 9)! Reszta to niestety woda, cukry, kwas cytrynowy i aromaty. No..umówmy się. Nie jest to idealny skład, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma! A tutaj można przyzwyczaić się i polubić smak.
Z tabeli: witamina C w w/w produkcie zabezpieczy wam zapotrzebowanie organizmu na 38%, a w witaminę A na 50%, i tutaj mnie mają, bo nie sądziłam szczerze mówiąc, że w takim stopniu naładują to pyszne cholerstwo witaminami. Oczywiście wszystko jest opisane na 100ml soku, a patrząc na mnie, gdzie wypiłam pół flaszki, to już witamin nie potrzebuje (a przynamniej według pana producenta z miejscowości PAJĘCZNO). Białka nie ma za dużo, bo 0,4g sporo węglowodanów jak na sok- 9.0g, trochę błonnika pokarmowego- 1,2g- ale w ogólnej klasyfikacji nie wypada najgorzej. 

Szczerze mówiąc to chętnie go jeszcze kiedyś kupię. Minusem jest tylko ta szklana butelka, która bądź co bądź trochę waży, ale trudno jest sobie wyobrazić sok przecierowy w plastiku, prawda? Może nawyk z dzieciństwa..
Polecam, wypijam, podpisuje się obiema rękami i czymam kciuki za produkty Lewiatana!




7 marca 2014

Żelki !

Witajcie !

Teraz mi przyszło napisać recenzję czegoś słodkiego..... choć nie do końca.
Mianowicie chodzi o żelki ''Kwaśki" - by Lewiatan

Co ciekawe żelki jem dość rzadko i mam dość wybredne podniebienie ale te jednak przypadły mi do gustu , a dlaczego ? Już się dowiecie.

OPAKOWANIE :



Ogólnie mówiąc - atak epilepsji :) Cała paleta kolorów , odcieni , tańczące.. - no właśnie co to jest , przypominające kształtem truskawkę odwróconą do góry nogami w kilku kolorach na dodatek z zezem..
No i co najważniejsze , DOBRY PRODUKT - DOBRA CENA.

SMAK :

Jak widać na załączonym obrazku , nie są jakieś kosmicznie wielkie - co przyciąga naszą uwagę to na pewno coś w rodzaju ''posypki" i to jest właśnie klucz do całej zagadki - czyli wykręcanie twarzy na wszystkie strony w stopniu umiarkowanym. Nie jest źle , pierwsze wrażenie jest nieco "szokujące" natomiast smak posypki łączy się ze smakiem żelki która smakiem nie odbiega choćby od przereklamowanego haribo.
Mniej więcej każdy kolor żelki łączy się ze smakiem kojarzonego owoca - również po kolorze , żółty - cytryna , pomarańczowy - pomarańcza itd..

PODSUMOWANIE :


Koniec końców była to dobra przekąska , na umilenie sobie chwili czymś jednak innym niż standardowe żelki jest ciekawą propozycją. Cena jest na prawdę adekwatna do jakości tego co znajdziemy w opakowaniu , mimo że żelek jest niewiele - gdyż liczyłem na więcej,  to opłaca się wydać mniej więcej ok 2 zł (nie pamiętam dokładnie) na tanią słodko-kwaśną przyjemność.

Stay Tuned !