Witamy w kwietniu!
Ostatnimi czasy bardzo modne stało się "bycie fit"- płaski brzuch, zero cellulitu, ładnie podkreślone mięśnie, a co za tym idzie: zdrowy tryb życia i zdrowe żarcie.Dużo osób może i się ze mną nie zgodzi, ale według mnie, to co tanie NA PEWNO nie może być zdrowe. I właśnie dlatego, idąc za ciosem, dzisiaj ocenię jogurt pitny z sieci Kaufland, za 3,19 polskich złotych.
Zacznijmy od nazwy. Milblu. Spory czas zastanawiałam się i zachodziłam w głowę co to może znaczyć. Czy to jest jakiś slang dla odchudzających się, czy nazwa jakiegoś super-ekstra składnika w środku....wujek google jednak rozwiał wszelkie wątpliwości. Tak. Milblu to zwyczajnie nazwa tamtejszych produktów, najczęściej (o ile nie wyłącznie- tego nie wiem) mlecznych. Także wszelkie mleka, jogurty i maślanki będą się zwać właśnie milblu. Dalej.
Małymi czarnymi literkami pionowo macie napisane: propozycja podana. HA.
Jeszcze nie spotkałam się żeby ktoś zalewał jogurt pitny brzoskwiniami, no ale może ja się mało znam na tym- nevermind.
0,9 tłuszczu? Pierwsza reakcja: oh rly?! Druga reakcja: gdzie jest haczyk? Trzecia reakcja: eeeeej! rzeczywiście!
Z tego co wynika z etykiety, na prawdę jest tylko 0,9% tłuszczu, ale o składzie potem.
Nie wiem jak was, ale mnie strasznie denerwuje, kiedy muszę wyszukiwać polskich nazw, w szeregu różnych dziwnych literek. Może i brzmienie słów w innych językach jest śmieszne (bo jest), ale i tak uważam, że język polski, na produktach które trafiają do polskich dyskontów, powinien być w pierwszej linijce. Chociaż z drugiej strony? Uczymy się słówek! Teraz przynajmniej wszyscy wiemy jak po czesku jest brzoskwinia- broskev!
Flacha jest duuuża, jak na 3 złote. Na prawdę, 750g=708ml nie wypiję w jeden dzień. Nie przerobię takiej ilości, nie ma szans- i myślę, że wy wszyscy z trudem dalibyście jej radę ;).

Co do smaku- bez zarzutu. Tylko zapach mnie lekko odrzucił, ale to tylko za pierwszym razem. Konsystencja jest taka, jak konsystencja mleka, może trochę gęstsza-więc pić się po nim nie chce. Miły posmak w ustach, i o dziwo czuć owoce! Oczywiście w formie soku zagęszczonego jak mniemam, ale jednak czuć! High five dla Kauflanda!
Powróćmy do wartości odżywczych. Przebiłam się przez te cholerne pierdyliardy języków na etykiecie i oto co ujrzałam w składzie: jogurty 0,9% tłuszczu, cukier,(...)sok brzoskwiniowy z koncentratu (0,8%), marakuja (0,2%- a czuć ją jakby jej było conajmniej 1%), wszelkiej maści kwasy i regularory.
Co mnie zaskoczyło: K-Classic, czyli marka Kaufland piszę takie cuś:
"K-Classic gwarantuje jakość. Dlatego: Zadowolenie albo zwrot pieniędzy."
Po pierwsze. Gdybym ja była kimś od pisania etykiet, to jednak napisałabym bardziej sensowne zdanie, z większą ilością słów takich jak "jeżeli jesteś niezadowolony". Dziwnie się czyta tę sentencję, jednak nie spotkałam jej jeszcze NA ŻADNYM innym produkcie.
A na koniec tylko powiem, że dżogurt jest z Austrii, także import taki że hej! Ten sam jogurt znajdziemy w Polsce, Czechach, Rumunii, Słowacji i Bułgarii.
Do przeczytania samej tabeleczki musiałam nieźle wytężyć wzrok, tragicznie się czyta tę czcionkę.
Cały produkt ma 336kJ, czyli 4% GDA- fajnie. Białko zaopatruje nam w 4%, węglowodany w 5%, cukier w 16% (!!), tłuszcz potwierdzony- 0,9g, czyli 1% GDA(mamy cały dzień na dowalenie sobie dziennego zapotrzebowania frytkami jeeeee!) a błonnika nie ma wcale- ojej.
No cóż rzec. Dobre to jest! Dobre i tanie, a w dodatku ekonomiczne- bo starcza na więcej niż dzień, i..zapycha! Zdecydowanie najlepiej smakuje po nocy spędzonej w lodówce.
Bon apetit!