2 maja 2015

BURRITOOOOOS!

Muchy wstały ze snu zimowego!


Dawno nas tu nie było! Zima minęła, przyszła wiosna to i nowe produkty!
Oczywiście nie mieliśmy czasu i takie tam :)

Co dziś jemy ?

No właśnie, rzecz którą zawsze chciałem zjeść lecz w fastfoodach lub restauracjach jest to zbyt drogie. Fastfood to może za wiele powiedziane, ponieważ dziś jemy Burrito :)
W Krakowie jest wiele restauracji, tudzież punktów "tu zjesz szybko"- tego jest wiele, natomiast będąc zmęczonym po pracy, człowiekowi nie chce się zbytnio łazić za takimi rzeczami.
O tym fakcie uświadomił mnie pobliski dyskont, ponieważ można i tam znaleźć tego typu znaleziska.
A więc w drogę (po palącym jak ogień smoka) do kraju burrito czyli Meksyku!



1. OPAKOWANIE



Fenomenalne wręcz opakowanie, jedno z najładniejszych - schludnych, ciekawych graficznie, zachęcających jakie miałem okazję tutaj oglądać.
Krótko zwięźle i na temat - Burritos - hot chicken, czyli cała prawda o tym co się kryje w opakowaniu.
Zero tandety, zero epilepsji od gradientów, nadmiaru kolorów czy koszmarnych czcionek.
Wszystko jest tam gdzie być powinno, kaktus jest wręcz rewelacyjny ponieważ uchyla rąbek tajemnicy która się kryje pod kartonem.
Kolejnym aspektem jest zagospodarowanie miejsca na opakowaniu, jak i również plastik w środku jest dostosowany do wielkości produktu. Nie płacimy za powietrze! W końcu!


Jak widać, prezentuje się całkiem okazale, więc wystarczy odpakować i wsadzić do piekarnika lub do mikrofalówki :) 


Nic się nie rozlatuje, nic nie wypada :) Tortilla zwarta i dobrze ''zalepiona'' 

2. PIECZENIE

Po wyjęciu z piekarnika po 12 minutach pieczenia (mimo że zalecanym czasem na opakowaniu jest 15min), gdyby przetrzymać te 3 min.. to by się z lekka zjarała. I jadłbym węgiel z fasolą.
Ale koniec końców, wygląda to tak:


Daaaaaaaaaaawno nie jadłem czegoś tak dobrego. Z marketu, kupionego za ok. 5 zł.
Te 12 min były wręcz idealnym strzałem, z wierzchu trochę przypieczone lecz tortilla nadal miękka jak być powinna. W środku również temperatura taka jak trzeba, jakby podano w jakiejkolwiek meksykańskiej knajpie.

3. SZAMANIE


Mimo że może się wydawać że jest to całkiem drobne, suche, cienkie...
Nie dajcie się zwieść, rozmiarowo to odpowiada Twisterowi z KFC, lecz wnętrze całkiem inne, całkiem bogatsze, całkiem inny stopień ostrości..
Sos którego nigdy wcześniej nie próbowałem, jak dla mnie bardzo ostry - lecz pasowało to do tego dania, kurczak całkiem dobrze przyrządzony - czuć było przyprawy, fasolki i chyba był ser natomiast nie dam sobię ręki uciąć.
Może ktoś kojarzy Qurrito, to coś podobnego tylko z fasolką, ostrzejszym sosem i w innej formie podane.
Niebo w gębie, składniki idealnie się uzupełniały, kawałków kurczaka było dośc sporo lecz były one mniejsze niż pomyślałem na początku.  Ale koniec końców były!
Nic nie kapało, nie wyciekało, nie rozlatywało się jak pisałem na początku, aż dziw bierze że to wszystko w cenie ok. 5zł.

4. PODSUMOWANIE


Myślę że zdjęcia mówią same za siebie, nikt nie musi być pasjonatem ani nie musi znać kuchni, kultury, w zasadzie czegokolwiek  z kraju z którego pochodzi ta przekąska, ale jedząc, można się poczuć właśnie jakby się jadło wprost z ulicznej knajpki w Meksyku burrito. 
Smak burrito jak dla mnie przebija wszystkie kebaby w tortilli mimo napchanego mięsa i sałaty.
Bogactwo smaków, aromatów które przebijają się przez pszenny placek jest niewyobrażalne, za każdym razem gdy piszę coś pozytywnego o tym daniu dalej mam w głowie cenę..
Jakim cudem można wyprodukować, skonstruować coś tak kosmicznie dobrego w cenie pół kebaba, a w przypadku Szwagra nawet 1/3?
Bardzo się cieszę iż do mojego marketu wprowadzono tego typu wynalazek bo będę po niego sięgał tak często jak będzie on dostępny. (zapraszam do Tesco!)
Drugim atutem jest to iż jest on również w innej wersji...z mielonym mięsem !



Ale pali ! 

Ave Meksyk, Ave Burrito !