Święta już za pasem, także pasuje aby coś przynajmniej ocierającego się o smak/zapach świąt zagościło na blogu.
Jako że bardzo lubię wszelkiego rodzaju ciastka i ciasteczka, to postanowiłem dziś zrecenzować pszenne ciastka o smaku cynamonowym.
Mnie osobiście, cynamon kojarzy się ze świętami- zapach, aromat, smak - najbardziej kojarzy mi się z dodatkiem do herbaty, jabłek i pierniczków.
Zacznijmy więc od początku.
OPAKOWANIE
Jak widać na załączonym obrazku, z opakowaniem jest całość w najlepszym porządku.
Kolory stonowane, ciekawie użyta szata graficzna, jakaś walnięta pszenica, laski cynamonu, ciastko- ogólnie cud miód i orzeszki.
Wszystko na swoim miejscu, jedynie co mnie nieco sfrustrowało, to czcionka która znajduje się pod logo firmy opisująca nazwę ciastek IKS. Nie wiem, czy są to ciastka TINO, czy Diges, diger albo inne udziwnienia.
Wbrew pozorom niech was nie zmyli to, że opakowanie nie wygląda na duże, w rzeczywistości rozmiarowo odpowiada może 1/2 opakowania po pieguskach, natomiast zagospodarowane jest w 100%.
Także spokojnie, powietrza nie kupujemy ;)
OTWIERAMY
Na wstępie chciałem przeprosić za tak skromną ilość ciasteczek w opakowaniu na zdjęciu.
Są tak wyśmienite, że musiałem się kilkoma (dobra, może trochę więcej) uraczyć, to dobry znak.
Po otwarciu opakowania, wnętrze zaprasza nas do środka miłym zapachem- lekkim, nie rzucającym się bezczelnie w nos jakimiś chemikaliami: od razu czuć cynamon unoszący się w powietrzu - święta idą! Nic tylko obrać mandarynkę i puścić Edytę Górniak.
Pszenny zapach też daje o sobie znać, więc mamy kolejny dowód że trafił nam się dobry produkt.
Jak dla mnie jeden z najlepiej odwzorowanych produktów na które trafiłem, co rzadko się zdarza.
Ciastka dokładnie te same, które widnieją na grafice na opakowaniu.
Nie są zbyt duże, może 6-7 cm średnicy, natomiast smak jaki po nich pozostaje w ustach jest niezapomniany.
Jeśli ktoś lubi ciastka pszenne, to na pewno się nie zawiedzie: rano do herbaty czy do kawy to idealna sprawa! Smak i zapach cynamonu (warto podkreślić że lekki smak i zapach) świetnie działają na nasze kubki smakowe, dając miłe doznania :)
Dodatkowo kolejnym atutem jest to że w tak małym opakowaniu zmieściło się ok. 10 ciastek, nie pamiętam dokładnie. Więc jak wspomniałem, wypełniają całe opakowanie, bez żadnych zbędnych plastikowych tacek czy podkładek.
Kruche, o bardzo miłym zapachu, świetnie zbalansowanym smaku i do tego zadziwiająco tanie!
Tak można w kilku słowach określić te ciastka, trzeba je kupić by odkryć ich prawdziwy potencjał :)
Jak dla mnie produkt trafiony w 10 ! Polecam każdemu!
Nawet jeśli ktoś, nie może się przemóc, albo zwyczajnie nie lubi smaku czy zapachu cynamonu, to myślę, że po spróbowaniu zmieni zdanie.
A odnośnie "taniości" z tego co pamiętam to kosztowały ok. 1,60 zł w naszym oczywiście zagranicznym dyskoncie LIDL. Dobrze jest.
POLECAM POLECAM POLECAM ! ! ! !
Dodatkowo dodaję iż pojawią się nowości !
Już niedługo kolejny świąteczny wpis, a raczej ich seria i kilka niespodzianek!
Warto śledzić nasz fanpage na facebooku!
NASZ FANPAGE !

Czasami przeżywamy konflikt tragiczny: mało pieniędzy, a w brzuchu burczy... i co teraz? Trzeba zdecydować się na produkty z niższych półek. Które wybrać? Które są godne polecenia? Na "TaD" będą pojawiać się recenzje właśnie takich towarów. Będziemy zwracać uwagę na ich walory (smak+ wygląd+wartości), i ogólny pomysł- lub od kogo ten został sprytnie przechwycony ;)
11 grudnia 2014
7 grudnia 2014
Malinowy król
Hoł hoł hoł!
Witamy was wszystkich po nowej- zimowej- odsłonie bloga! Mamy nadzieję, że od Mikołaja dostaliście same drogie słodycze, a jeżeli nie, to niech to przynajmniej będą mumsy, piwko z Tesco, albo dobra lewiatanowska czekolada :) Ale do rzeczy!
Urszula miała rację, ponieważ w dzisiejszym produkcie znajdziemy jakiś procent malin, a samo dzieło fabryki Kupiec może się pochwalić całkiem udanym produktem- i choć nie jest on cudowny, to i tak z pośród rzeszy podobnych towarów na polskich półkach, tą kaszkę możemy nazwać malinowym królem.
Witamy was wszystkich po nowej- zimowej- odsłonie bloga! Mamy nadzieję, że od Mikołaja dostaliście same drogie słodycze, a jeżeli nie, to niech to przynajmniej będą mumsy, piwko z Tesco, albo dobra lewiatanowska czekolada :) Ale do rzeczy!
Urszula miała rację, ponieważ w dzisiejszym produkcie znajdziemy jakiś procent malin, a samo dzieło fabryki Kupiec może się pochwalić całkiem udanym produktem- i choć nie jest on cudowny, to i tak z pośród rzeszy podobnych towarów na polskich półkach, tą kaszkę możemy nazwać malinowym królem.
Dzisiaj sobie popiszę o wytworze Kupca- "Coś Na Ząb"- czyli o kaszce mannie z malinami. Produkt ten kupiłam za 1,45 w Żabce (w ogóle #wow, że coś poniżej 2zł (i nie będącego reklamówką) znalazłam w tym sklepie) ponieważ, nie ukrywam cieszą mnie rzeczy instant. Jak coś jest ciepłe, można zrobić samemu a jeszcze jest z owocami to się dam pochlastać.
Nie inaczej było w tym wypadku. Moją uwagę przykuło również dość sympatycznie zaprojektowane opakowanie. Że niby tak nowocześnie. I dobrze! Niech się prezentuje, im bardziej urozmaicona grafika, tym większa sprzedaż.
Co jest plusem- np. w porównaniu z kaszką dr. Oetkera, czuć ten produkt w rękach. To znaczy, jest go tam troche naprane w opakowanie, co stwarza (nie tylko) iluzję że proszku jest tam więcej.
Po dość problematycznym procesie otwarcia opakowania mojego nosa doszedł zapach malin. Nie wiem, czy był to zwykły aromat, ale woń była bardzo przyjemna. W środku? Proszek jak proszek. Nic ciekawszego. Odczekałam aż woda się zagotuje i....znowu kicha.
Myślałam do cholery, że będzie tego więcej!
O co wam chodzi pieprzeni producenci! Ja rozumiem że niska cena i marketingi ale czemu nie wsypiecie tego więcej! Dobra no, dopłace te zasrane 20 czy 30 groszy ale za pełny kubek pyszności, a nie tylko taki smaczek na 4 łyżeczki. Frajerzy.
Przynajmniej tym razem nie było jakiegoś przykładowego obrazka, który oczywiście byłby fake'iem, na opakowaniu- ale i tak ilość mnie zasmuciła.
Co śmieszne, po zalaniu i wymyrdaniu zawartości zapach zniknął. Tutaj też nie wiem czy było to spowodowane tym, że zaparzyłam malinki i już im się nie chciało pachnieć, czy taka jest zwykła kolej rzeczy, ale zdziwiło mnie to, ponieważ musiałam dopiero włożyć nos w kubek by cokolwiek poczuć.
Co do smaku, to był on całkiem niezły. Kaszka nie była za słodka, ale też nie musiałam dosładzać. Były czerwone kuleczki w środku, które smakowały całkiem jak maliny. Oczywiście czy konsystencja będzie lejąca czy zbita- to zależy od Was. Ktoś oszczędzi na wodzie czy nie- ja akurat wlałam w sam raz (Chryste jak tego tam mało było). Ciekawy smak zostający nawet na języku na jakieś 10 minut po spożyciu.
Coś na ząb było dość trafną w tym przypadku nazwą, ponieważ jeżeli ktoś (tak jak ja) jest zbyt dużym leniem by zejść do kuchni i zrobić sobie jakąś wyjebaną kanapeczkę, po prostu nastawi wodę w czajniku i zaleje cuś takiego. Wiadomo- nie zapchamy się, ale coś jednak do żołądka wpadnie ;)
Niestety patrząc w tabelę i porównując Kupca z Dr. Oetkerem. Doktór wypada lepiej. Dwukrotnie mniej kalorii znajdziemy w Słodkiej Chwili. To, czym opisywany może się pochwalić to skład. Skład który mnie całkiem na poważnie zaskoczył tak małą ilością wszelkich benzoewszystkiego i barwników! Tutaj znajdziemy tylko cukier, mleko w proszku, malinki w zatrważającej ilości 1% (Boże uchowaj), aromat, sól no i oczywiście podstawę, czyli kaszka w proszku. Porównując z Doktórem: "(...)syrop glukozowy, olej roślinny palmowy, emulgatory (mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem octowym), białka mleka, regulator kwasowości (kwas jabłkowy), stabilizator (fosforany potasu)"
No i popieramy polską gospodarkę- bo kaszka z pod Warszawy! Ja wiem- Krakusy, bądźcie mądrzejsi i kupcie. To nie z centrum stolicy ;) Wszystkie patrioty do broni kupować Kupca!
Także tego. Lekko zgłodniałym polecam. Jak na 1,45zł całkiem przyzwoicie. Tym bardziej głodnym radzę: ruszcie zgrabne pupy i zróbcie kanapki ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)